
Dołączył: 11 Lis 2007
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/8
Skąd: Kłodnica, lubelskie
|
W roku 1980, po niemal dziesięciu latach milczenia, Sam Fuller - wielki klasyk kina klasy B - przypomniał o sobie filmem "Wielka Czerwona Jedynka", dość zaskakującym i formą, i tematem. Tytuł odnosi się do 1. Dywizji Piechoty US Army, w szeregach której Fuller służył na europejskich frontach II wojny światowej. Bohaterem zbiorowym jest drużyna strzelecka, którą dowodzi doświadczony sierżant. Pod jego okiem nieopierzone wyrostki nie tylko stają się żołnierzami, ale i dojrzewają emocjonalnie. Oddział przenoszony jest z miejsca na miejsce - od Afryki Północnej, poprzez Sycylię i Normandię, po Czechosłowację i Niemcy - opisanych przez Fullera zdarzeń i miejsc jest tak wiele, że opowieść staje się zbiorem anegdot, zaś film - niemal metaforą żołnierskiego wysiłku, dotyczącą każdej wojny. Nie brakuje tu scen zawadiackich i zadziornych, są jednak momenty przejmujące patosem i porażające brutalnością. Mimo ogromnego nakładu kosztów (był to zapewne najdroższy film w dorobku Fullera i najbardziej gwiazdorski) "Wielka Czerwona Jedynka" pozostaje filmem klasy B. Zdaniem Roberta Eberta to nie przytyk, ale zaleta: "Filmy wojenne klasy A opowiadają o wojnie, filmy wojenne klasy B mówią o żołnierzach".
źródło:
serwisy.gazeta.pl
Post został pochwalony 0 razy |